Mateusz Kudra ma 17 lat i jest uczniem ostatniej klasy liceum (senior year) w North Attleborough High School. Początkowo interesował się piłką nożną, ale od trzech lat trenuje zapasy i to właśnie w tej dyscyplinie sportu odnosi coraz większe sukcesy. Niedawno – podczas zawodów w Północnej Karolinie, w których w każdej z 14 kategorii wagowych startowało 32 najlepszych zawodników z kraju – zajął 3. miejsce, pokonując m.in. zawodnika uważanego za faworyta w wadze ciężkiej. Ten sukces sprawił, że oczy rekruterów uniwersyteckich, chcących ściągnąć do siebie młodych uzdolnionych sportowców, zwróciły się właśnie na niego. Jego sukcesy wzbudziły też zainteresowanie amerykańskiej prasy – w styczniu w The Boston Globe ukazał się obszerny artykuł, przedstawiający jego sylwetkę.
Z boiska na matę
Mateusz, choć urodził się i całe życie mieszka w Stanach Zjednoczonych, świetnie mówi po polsku. Twierdzi, że to właśnie język polski był jego pierwszym językiem. – W domu zawsze mówimy po polsku. Angielskiego zacząłem się uczyć dopiero, kiedy poszedłem do szkoły – mówi. To jednak nie jedyny „polski wątek” w jego życiu. Interesuje się piłką nożną, która, jak wiadomo, uchodzi za „narodowy sport Polaków”. – Kiedy gra polska reprezentacja, zawsze kibicujemy całą rodziną! Jestem też fanem Roberta Lewandowskiego, byłem bardzo szczęśliwy, kiedy tato po powrocie z Polski przywiózł mi jego pamiątkową koszulkę – opowiada. Przygoda ze sportem Mateusza zaczęła się właśnie od piłki nożnej, w którą grał w pierwszej klasie liceum. Jednak tak się złożyło, że trener szkolnej drużyny piłkarskiej Geoff Burgess trenował również zapaśników. I kiedy sezon piłkarski się skończył, zaproponował Mateuszowi, żeby spróbował swoich sił w zapasach, argumentując, że ten sport pozwoli mu zbudować siłę fizyczną i utrzymać na dobrym poziomie kondycję. Bardzo szybko okazało się, że Mateusz jest wręcz stworzony do zapasów, a on sam pokochał ten sport.
17-latek ma doskonałe warunki fizyczne do uprawiania zapasów. 6 stóp i 5 cali wzrostu, waga 250 funtów – to sprawia, że czy na zapaśniczej macie, czy poza nią, nie da się go „przeoczyć”. – Jego dziadek ze strony matki urodził się na Sybirze, był niezwykle postawnym człowiekiem, zahartowanym przez tamtejsze trudne warunki. Może to po nim Mateusz odziedziczył wzrost i siłę? – zastanawia się tata Mateusza.
Wśród najlepszych
Jednak w zapasach liczą się nie tylko walory fizyczne, choć niewątpliwie są one atutem, ale również technika. – Technika w zapasach jest bardzo ważna. Ktoś, kto ma duże umiejętności techniczne, może pokonać nawet o wiele cięższego i silniejszego przeciwnika – tłumaczy Mateusz. Wie, o czym mówi, bo niestrudzenie stara się pracować zarówno nad tężyzną fizyczną, jak i właśnie nad techniką. Jego zwykły dzień wygląda tak, że po szkole udaje się na trening, po treningu wpada jeszcze na siłownię i dopiero wieczorem ma czas na odrabianie lekcji. Jednak praca i czas włożony w treningi mają swoje odzwierciedlenie w kolejnych sukcesach. Udany występ na turnieju Super 32 w Greensboro w Północnej Karolinie można uznać za przełomowy.
– Nie myślałem, że mam jakieś szanse w tych zawodach, ale zająłem trzecie miejsce, pokonując zawodnika, który był uważany za faworyta w mojej kategorii wagowej – cieszy się Mateusz. To właśnie ten wynik sprawił, że „telefony się rozdzwoniły”, jak mówi tata Mateusza. Młodego zapaśnika starały się ściągnąć najlepsze uniwersytety z tzw. Division 1, czyli najwyższej zapaśniczej ligi, m.in. Northwestern, Rutgers i Virginia. Mateusz wybrał Virginię, gdzie zaoferowano mu praktycznie pełne stypendium sportowe (w wysokości 95% pokrycia wszystkich kosztów związanych z edukacją). Jest pierwszą w historii osobą ze swojej szkoły, która zakwalifikowała się do programu Division 1. – To dla mnie ogromne wyróżnienie. Nie mogę się doczekać treningów pod okiem trenerów, których jeszcze niedawno znałem jedynie z nagrań video ich olimpijskich startów. To niesamowite, że będę mógł czerpać z ich wiedzy i doświadczenia. To też dla mnie wielka szansa i zrobię wszystko, by ją wykorzystać – deklaruje Mateusz. – Chcę walczyć i chcę być najlepszy, choć wiem, że żeby tak się stało, będę musiał włożyć w to wiele pracy i wysiłku. Ale nie przeraża mnie to, jestem pracowity – dodaje.
Wszystko jest możliwe!
Mateusz w college’u będzie studiował prawo. – Obecnie zapasy są dla mnie na pierwszym miejscu i swoją najbliższą przyszłość wiążę ze sportem, ale zdaję sobie sprawę z tego, że kariera sportowa ma swoje ograniczenia, a prawnicze wykształcenie daje wiele możliwości – mówi. Nie wyklucza też kariery trenerskiej, do której już teraz czuje powołanie. Na wakacjach w rodzinnym mieście trenuje chłopców w wieku od 6 do 10 lat. Jest dla nich „chodzącą reklamą zapasów” i żywym dowodem na to, że sukces jest możliwy. – Bardzo to lubię! Treningi z dziećmi dają mi wiele radości. Wiele też dla mnie znaczy to, że jestem dla nich takim jakby wzorem, choć to też duża odpowiedzialność – twierdzi. Chciałby, żeby sport, a zwłaszcza zapasy, stały się bardzie popularne wśród dzieci i młodzieży.
– Korzyści z uprawiania sportu jest wiele, nie sposób nawet wymienić ich wszystkich. A zapasy to taki sport, który buduje nie tylko siłę fizyczną, ale i wzmacnia psychikę. Owszem, trzeba trenować, pracować nad sobą, ale potem te godziny spędzone na treningach czy w siłowni owocują i to przynosi niebywałą satysfakcję – 17-latek miał już okazję poczuć smak sukcesu, więc wie, co mówi. – W zapasach podoba mi się też to, że z jednej strony jest to sport indywidualny, bo na macie spotyka się dwóch zawodników i to, czy wygrasz, zależy od ciebie. A z drugiej strony jest to sport drużynowy, bo twój wynik przekłada się na rezultat i miejsce w klasyfikacji drużyny. Więc pracujesz nie tylko na swój sukces, ale i na sukces całej drużyny. Kiedy walczę, koledzy mnie wspierają, a kiedy oni walczą, ja mogę im kibicować. To buduje koleżeństwo, wytwarza wyjątkową więź, która dla mnie jest bardzo ważna – mówi Mateusz.
„Dla Polski!”
Wcześniej w rozmowie Mateusz wspomniał o trenerach, którzy mają na swoim koncie starty na olimpiadach. Pytany o własne olimpijskie plany odpowiada, choć jeszcze dość nieśmiało, że kto wie, może kiedyś, ale owszem, bardzo chciałby wystąpić na igrzyskach olimpijskich. Wątpliwości nie ma za to jego tata, który już dziś nazywa go mistrzem świata. I choć na razie określenie to pada w konwencji żartu, to wiele wskazuje na to, że w przyszłości te słowa mogą stać się faktem. A jeśli Mateusz stanie kiedyś na najwyższym stopniu podium, usłyszymy „Mazurka Dąbrowskiego”? – Tak, chcę walczyć dla Polski! Omawiałem to już z rodzicami i trenerem i jeśli kiedyś miałbym szansę wystąpić na olimpiadzie, to chciałbym walczyć właśnie dla Polski – i w głosie Mateusza, gdy wypowiada te słowa, nie ma już śladu zawahania.
Co ciekawe, Mateusz występował już w polskim stroju narodowym. – Firma odzieżowa, która szyje stroje dla członków polskiej kadry zapaśniczej, przysłała nam stroje narodowe i przez całe wakacje oraz jesień na różnych turniejach (m.in. tym w Północnej Karolinie – red.) Mateusz walczył właśnie w biało-czerwonym kostiumie – mówi tato młodego zapaśnika.
To przywiązanie Mateusza do Polski bardzo cieszy jego rodziców, którzy przyjechali do USA z Lublina. Są też niesamowicie dumni z syna, choć podkreślają, że niezależnie od zdobytych tytułów, dla nich i tak jest mistrzem.
Sam Mateusz, pytany o sportowców, których podziwia, wymienia amerykańskiego zapaśnika Kyle’a Snydera. – Podziwiam jego determinację. Mając 18 lat wygrywał z zapaśnikami o wiele starszymi i bardziej doświadczonymi od niego – mówi. – Ale moich bohaterem jest też Robert Lewandowski – dodaje. Bo choć nie ma już czasu na grę w piłkę nożną, to pozostaje wiernym kibicem, zwłaszcza polskiej reprezentacji.
Jego sukcesy odbijają się coraz większym echem, nie tylko w lokalnym środowisku, ale i w amerykańskiej prasie. Ostatnio w The Boston Globe ukazał się obszerny artykuł, opisujący jego sylwetkę, jego nazwisko pojawiło się też w The Sun Chronicle. Sam Mateusz nie czuje się jednak gwiazdą. – To bardzo pozytywne, że ludzie zaczynają się interesować sportem, bo chciałbym, żeby zapasy stały się bardziej popularne i żeby ludzie bardziej rozumieli, na czym ta dyscyplina polega. A jeśli będę dla kogoś wzorem i jeśli moja historia kogoś zainspiruje, to będzie dla mnie niesamowita radość – mówi skromnie.
Joanna Szybiak