Robert A. Rothstein w 2013 r. został odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej za wybitne zasługi w działalności polonijnej, za popularyzowanie polskiej kultury i historii oraz za rozwijanie polsko-amerykańskiej współpracy regionalnej. Przez wiele lat prowadził na University of Massachusetts – Amherst Program Polski (Program in Slavic, East European and Eurasian Studies), dostarczając kolejnym rocznikom studentów wiedzy na temat zwyczajów naszego kraju, a także literatury i języka polskiego. Czytelnikom „Białego Orła” jest doskonale znany jako nasz wieloletni felietonista. Niedawno zakończył swoją karierę zawodową na UMass, przechodząc na emeryturę. Czy planuje odpoczynek „z piórem w dłoni”?
„Biały Orzeł”: Wykładał Pan na UMass kilkadziesiąt lat… Jak przez ten czas zmieniało się zainteresowanie Programem Polskim i zajęciami oferowanymi w jego ramach?
Robert A. Rothstein: Przyjechałem na UMass w 1971 r. Istniał wtedy Wydział Slawistyczny, na którym wykładałem język rosyjski i polski. Potem ten wydział przestał istnieć, ale ja zostałem jako wykładowca literatury porównawczej, nadal uczyłem języka polskiego, od czasu do czasu prowadziłem też wykłady na temat folkloru. W 2006 r. powstało stanowisko profesorskie w ramach Walter Raleigh Amesbury, Jr., and Cecile Dudley Amesbury Professor of Polish Language, Literature, and Culture. Walter Raleigh Amesbury, Jr. przekazał milion dolarów na ten cel. Chciał w ten sposób upamiętnić swoją nieżyjącą żonę, która była pochodzenia polskiego. Wykonanie swej woli powierzył swojej siostrzenicy, która z kolei bardzo chciała, żeby również jego imię było uhonorowane. Przekazane fundusze nie były wystarczające, by utworzyć całą niezależną katedrę, jednak pozwoliły na ustanowienie i funkcjonowanie programu polskiego.
W ciągu tych lat odbyło się wiele ciekawych wykładów, udało się Wam zaprosić renomowanych wykładowców…
Na początku współpracowaliśmy z Fundacją Kościuszkowską i w ramach tej współpracy zapraszaliśmy na okres roku wykładowców z Polski. Wśród wykładowców, którzy prowadzili u nas lektoraty w późniejszym okresie, warto wymienić choćby Barbarę Bolibok, która najpierw wykładała literaturą polską w przekładzie na angielski, potem prowadziła zajęcia na temat filmu polskiego (które cieszyły się sporą popularnością wśród studentów). Również dr Patrice M. Dabrowski (autorka książki pt. „Polska: Pierwsze tysiąclecie” – „Poland: the First Thousand Years”, w 2014 r. odznaczona Krzyżem Kawalerskim Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej za wybitne zasługi w działalności naukowej i badawczej oraz za popularyzowanie wiedzy o historii Polski – przyp. red.), która jest cenioną na świecie specjalistką w zakresie historii, ze szczególnym uwzględnieniem historii Polski, prowadziła u nas wykład o tematyce historycznej. Prawdopodobnie powróci na UMass tej jesieni…
Wracając jednak do Pana – specjalisty w dziedzinie języka i folkloru żydowskiego, języków słowiańskich oraz literatury słowiańskiej – skąd się wzięło u Pana zainteresowanie kulturą wschodnioeuropejską?
Moi przodkowie pochodzą ze Wschodu – troje dziadków mieszkało na pograniczu dzisiejszej Litwy i Białorusi (Głębokie, Widzy, Witebsk), a jedna babcia pochodziła z Konina, więc korzenie mam słowiańskie. Jednak wychowywałem się w domu, w którym mówiło się już tylko po angielsku, więc tak naprawdę moje zainteresowanie językami słowiańskimi zaczęło się dopiero kiedy studiowałem matematykę na MIT – Massachusetts Institute of Technology. Na II roku studiów zainteresowałem się językiem rosyjskim, ze względu na słynnych rosyjskich matematyków, takich jak np. Łobaczewski czy Kolmagorow. Zmieniłem wkrótce kierunek studiów na studia lingwistyczne – slawistykę na Harvardzie, bo na MIT wówczas nie było możliwości studiowania językoznawstwa na poziomie studiów doktoranckich. Miałem ogromne szczęście, że w 1961 roku profesorem na Harvardzie był Wiktor Weintraub, wybitny specjalista od literatury polskiej w ogóle, a w szczególności od Jana Kochanowskiego. To dzięki niemu pokochałem polski język, literaturę i kulturę. A w 1963 roku trafiłem do Krakowa, gdzie dostałem stypendium i przez rok mieszkałem w „Żaczku” (akademik – przyp. red.). To była cenna lekcja języka w praktyce. Kultura polska jest przebogata! Literatura, poezja, pieśni, folklor i sam język polski jest również przebogaty i bardzo ciekawy – jego struktura, historia i gramatyka są naprawdę bardzo interesujące.
A czy dla amerykańskich studentów na UMass te zagadnienia również były interesujące?
Kiedy zaczynałem swoją pracę na uniwersytecie, były to czasy jeszcze tzw. „zimnej wojny” i duże zainteresowanie językiem rosyjskim wynikało właśnie ze względów politycznych. Niektórzy studenci chcieli być może później pracować w CIA, więc uważali, że dobrze jest poznać „język wroga” (uśmiech). Później, kiedy polityka światowa się trochę ustabilizowała, zainteresowanie językiem rosyjskim spadło. Natomiast jeśli chodzi o język polski czy ogólnie o polską kulturę, folklor, to największe zainteresowanie tą tematyką jest wśród studentów polskiego pochodzenia, którzy chcą lepiej poznać kraj swoich dziadków. Kiedyś był wymóg studiowania jakiegoś języka obcego, teraz już to zostało zniesione, co niestety odbiło się nieco na zainteresowaniu studentów lektoratem z języka polskiego.
Miejmy nadzieję, że mimo tego Pana następca na UMass będzie kontynuował to dzieło…
Wyboru następcy dokonała niezależna komisja, w skład której nie wchodziłem. Jest nim dr Jérémi Szaniawski z Université Libre de Bruxelles (Belgia), polonista i filmoznawca. Mam nadzieję, że lektorat z języka polskiego i zajęcia na temat polskiej kultury, literatury czy historii nadal będą stanowić część programu nauczania.
Pan, mimo wschodnioeuropejskich korzeni, kulturę i język swoich przodków poznał dopiero w dorosłym życiu. Czy ma Pan jakieś rady dla rodziców polonijnych dzieci?
Tak, uważam, że to bardzo ważne, żeby rodzice zachęcali swoje dzieci do poznawania swojej kultury, swoich korzeni, w tym także języka, który jest nośnikiem kultury. Język to ogromne bogactwo! Nasze dziedzictwo kulturowe jest częścią naszej tożsamości, a o ileż łatwiej przyswaja się coś, co zna się od dzieciństwa, niż coś, co poznaje się dopiero będąc dorosłym.
Od wielu lat pisze Pan do „Białego Orła”. Dotychczas ukazały się dwa zbiory tych felietonów w wersji książkowej… Czy możemy się spodziewać trzeciego tomu?
W 2008 r. drukiem ukazało się pierwszych siedemdziesiąt kolumn: „Two Words to the Wise: Reflections on Polish Language, Literature, and Folklore”. Osiem lat później udało się wydać kolejny tom, zawierający 75 nowych kolumn: „More Words to the Wise: Further Reflections on Polish Language, Literature, and Folklore”. Obie książki można nabyć bezpośrednio u wydawcy: Slavica Publishers – slavica@indiana.edu lub 877-752-8422. Być może uda mi się przygotować trzeci tom, materiałów mam sporo, biorąc pod uwagę, że dotychczas na łamach „Białego Orła” ukazało się już ponad 330 kolumn.
A jakie są Pana plany na emeryturę?
Przede wszystkim odpocząć! (śmiech). Ale mam też zamiar dalej pisać, zadbać o swoje zdrowie, może uda mi się wybrać do Polski…
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Marcin Bolec